Bulimia – dramat zamknięty w czterech ścianach toalety. Wywiad z Anną Gruszczyńską, autorką bloga Wilczo Głodna.

bulimia

Bulimia – choroba nękająca przez wiele lat, w ukryciu, często nierozpoznawana przez otoczenie, niszcząca życie chorego. Czym tak naprawdę jest i czy jest nadzieja na wyjście z niej opowiada Anna Gruszczyńska – najsławniejsza Polka, która z bulimią, zwaną przez nią Wilczym Głodem, borykała się 14 lat. Udało się jej własnymi siłami przezwyciężyć chorobę, a wszelkimi wskazówkami i wsparciem dzieli się na swoim blogu, vlogu oraz w prowadzonych grupach wsparcia oraz wydawanych książkach.

 

 

 

Słowo „bulimia” obiło się pewnie każdemu o uszy. Nie każdy jednak wie z czym to się w ogóle „je”. Gdybyś miała krótko scharakteryzować to czym dla Ciebie jest bulimia?

Dla mnie, osobiście, bulimia jest moim największym ograniczeniem, które przez półtora dekady nie pozwalało mi normalnie żyć. Ale na czym polega to zaburzenie? To nałóg kompulsywnego jedzenia, za którym idą działania kompensacyjne; przeczyszczanie się, wymiotowanie. Bulimik odurza się jedzeniem, tak jak alkoholik alkoholem.

Dzielnie walczysz, aby problem bulimii został dostrzeżony w społeczeństwie, a osoby na nią cierpiące mogły znaleźć oparcie i pomoc w walce z chorobą. Założyłaś bloga i grupę wsparcia na Facebook’u, prowadzisz kanał z poradami na YouTubie, wydałaś książkę, wystosowałaś pismo do Ministra Zdrowia, a nawet rozebrałaś się na środku Warszawy. Jak uważasz czemu tyle uwagi poświęca się anoreksji kiedy to właśnie bulimia jest „cichym”, niewidocznym zabójcą?

Rozebrałam, ale tylko do bielizny! (śmiech) Odpowiedź zawarta jest już w pytaniu. Jeżeli coś jest ciche i niewidoczne, to nikt o tym nie wie. Anoreksja jest dramatyczna, spektakularna; w całym dostatku, który nas otacza, ktoś nagle postanawia zagłodzić się na śmierć. To szokujące. Bulimia zaś jest wstydliwa; jej dramat rozgrywa się kameralnie, w czterech ścianach toalety. Sami chorzy potrafią doskonale kryć się ze swoim nałogiem. Jestem w kontakcie z dziewczynami (i mężczyznami!), którzy wymiotują codziennie od 15, 20, 37 lat (to dotychczasowy rekord) i nikt o tym nie wie! Wstyd jest ogromny.

Czy to choroba, uzależnienie czy może po prostu sposób bycia? Przecież już starożytnym Rzymie władcy jedli do rozpuku, po czym wymiotowali, aby znowu móc kosztować wyrafinowanych dań. Wtedy nikt nie mówił o tym jako o jednostce chorobowej.

Na tej samej zasadzie możemy rozpatrywać alkoholizm jako styl życia, przecież już starożytni pili na umór. Nie zmienia to jednak faktu, że to patologia i żadne historyczne korzenie nie mogą usprawiedliwić takich zachowań.

Jak więc zdiagnozować u siebie bulimię? Podobno najważniejsze jest przyznanie się przed samym sobą do problemu. Jak to zrobić? Jak to się udało Tobie?

Z diagnozą jest dosyć łatwo: jeżeli jesz poza wszelkie granice przesytu, a potem wymiotujesz, cierpisz na bulimię. Na początku zdarza się to rzadko, potem co raz częściej. Bulimia tak utrudnia życie, że niemożliwym jest wręcz okłamywanie się na ten temat. Myślę, że przyznanie się do problemu to jedno. Ale co potem? W Polsce chorzy skazani są na tułanie się od gabinetu do gabinetu, albo w ogóle pozostawieni sami sobie.

A co jeśli przyjaciółka wyjawi nam, że ma problem z jedzeniem? Jak jej pomóc?

Przede wszystkim nie oceniać, nie dawać dobrych rad typu: Spróbuj nad sobą zapanować. To przyniesie tylko odwrotny skutek. Chora zamknie się w sobie, w poczuciu niezrozumienia. Trzeba usilnie namawiać przyjaciółkę na szukanie pomocy. Bo bulimia to nie fanaberia, która przejdzie z wiekem, to schorzenie, które może się ciągnąć latami. Po więcej rad zapraszam na mój kanał YouTube, gdzie ostatnio opublikowałam filmik o tym jak rozmawiać z chorą przyjaciółką.

Mamy różne typy bulimii. Jedni się przeczyszczają, inni wymiotują, jeszcze inni ćwiczą do upadłego. Która forma „spalania” kalorii po napadach obżarstwa jest według Ciebie najbardziej zagrażająca życiu?

Zdecydowanie wymiotowanie. Wszystkie formy przeczyszczania są złe i niszczą życie chorego, ale wymioty najbardziej drastycznie zaburzają naszą gospodarkę elektrolitową co może doprowadzić do poważnych problemów z sercem, a nawet śmierci. Pierwszy przykład z brzegu: Przypadek Terri Schiavo; młodej kobiety, która podczas ataku bulimii doznała zawału serca i nieodwracalnych uszkodzeń mózgu.

No dobra, wiemy już jak bulimia zatruwa życie, ale jak z nią walczyć? Jesteś chyba najsławniejszą Polką, której udało się wygrać tą walkę. Zdradź więc jak się do tego zabrać? Czy siła charakteru wystarczy czy konieczna jest psychoterapia?

Dziękuję. Myślę, że ani jedno, ani drugie nie jest wystarczające. Tutaj trzeba podejścia wielotorowego. Należy wcielić w życie techniki radzenia sobie z atakami objadania, z myślami napędzającymi te zachowania, ze starymi schematami w których żyło się przez tak wiele czasu. Do tego dochodzi problem akceptacji swojego wyglądu, umiejętność radzenia sobie z emocjami, a nawet… z nudą. W tym wszystkim może też pomóc psychoterapia. Siła charakteru też jest nie bez znaczenia, ale żeby charakter był silny, trzeba go codziennie ćwiczyć. Należy wytrwale nad sobą pracować.

Jak wspomniałam wcześniej – prężnie działasz w temacie bulimii. Czy miewasz czasem wrażenie, że cała ta choroba była po coś? Że teraz dzięki niej możesz pomagać innym?

Tak. To jest moja misja, w którą wkładam całe serce. Moja determinacja bierze się właśnie z tego, że wiele wycierpiałam, a wiem, ze tak niewiele trzeba, by ktoś inny nie musiał przez to przechodzić. Lubię myśleć, że właśnie po to chorowałam. To zdejmuje ze mnie poczucie, że zmarnowałam tak dużo czasu…

Z tego co wiem, coraz więcej Twoich „fanek” również zakłada blogi, relacjonuje każdy krok wychodzenia ze szponów Wilka, dzieli się wrażeniami – myślisz, że to dobra metoda wychodzenia z tego nałogu? Są jakieś tego niebezpieczeństwa?

Jeżeli komuś to pomaga, to dlaczego nie. Jedyne niebezpieczeństwo jakie widzę, to tak zwane „trigerowanie”. Zdrowiejąca bulimiczka żali się na swoim Instagramie, że waży X kg przy wzroście Y. A inną to motywuje do dalszego odchudzania. Albo wrzucanie zdjęć słodyczy – to może wywołać napad. Ja bardzo pilnuje tego w moich grupach wsparcia. Zakazane są dyskusje o wadze, podawanie nazw produktów itd. Kreuję w ten sposób bezpieczną przestrzeń, w której można zająć się pracą nad sobą.

Jakie plany na przyszłość? Widziałam, że piszesz kolejną książkę, podróżujesz, dajesz wykłady – co jeszcze? 🙂

Moja najnowsza książka, „The Fun Diet” pojawi się w Empiku 27 kwietnia. Jest to książka dla każdego, kto chce zrzucić kilka kilogramów w lekki i bezpieczny sposób. Planuję jeszcze w tym roku, zorganizować warsztaty dla moich Wilczyc (czytelniczek bloga) oraz prowadzić dalszą działalność edukacyjną. Poza tym we wrześniu zostanie zorganizowana wystawa fotografii poświęcona „naszemu” zagadnieniu. Chcę pokazać całemu światu, że bulimia to przypadłość która może dotknąć każdego, nie tylko, jak zwykło się uważać, nastolatki. A prywatnie? Zamierzam żyć pełną piersią i nie marnować ani jednego dnia więcej.


Z autorką bloga Wilczo głodna  Anną Gruszczyńską rozmawiała współpracująca z portalem 5 kroków do zdrowia Justyna Wisła – dietetyk z pasji i wykształcenia, Ślązaczka od zawsze wierna sercem Krakowowi, fascynatka samotnych podróży w nieznane miejsca, uzależniona od sportu, hedonistyczna kucharka. Gorąco zapraszamy do śledzenia strony Pani Justyny www.poplynzwisla.com. Dawka pozytywnej energii gwarantowana! 

 

Źródło ilustracji: http://pl.123rf.com/

Komentowanie jest wyłączone